Od razu odpowiem ze nie grozi. Infantylnosc juz w nas jest.
No i co z tego ze niektore filmy bazuja na tych infantylnych uczuciach, obrazach i historiach kiedy one tez sa ciekawe, inrugujace i zabawne. Filmy te czesto z gatunku „niedzielnego popoludnia na kanapie w familijnej atmosferze” - szarpia struny naszej duszy i wyobrazni. Nie samym zombie zyje czlowiek... czasem ekipa galgankowych homunkulusow sie przyda, z reszta samo okreslenie infantylne to za duzo powiedziane – cos sentymentalnego, dziecinnego,emocjanalnego, zielonego, naiwnego i nietknietego przez realia rzeczywistosci- moze to byloby blizsze.
I bede promowal jeszcze wiecej takich a na razie .....
„The science of sleep” aka La science des rêves
To historia mlodego chlopca, ktory po smierci ojca przyjezdza z Meksyku do swojej matki do Paryza. Jego sasiadkami okazuja sie byc dwie sympatyczne francuzki. Stephane zakochuje sie w jednej z nich. Zakochuje sie na swoj mlodzienczy sposob, w ktorym rzeczywistosc miesza sie z jego wybujala (dziecieca wciaz – no niech bedzie -moze czasem infantylna) fantazja.
„Laboratorum snu” – bo tak przetlumaczmy tytul na potrzeby tego wpisu, jest kolejna propozycja Michela Gondry ktorego mozemy znac z Eternal Sunshine of the Spotless Mind, a samo to gwarantuje nietuzinkowy scenariusz. Do tego postac glownego bohatera odgrywana jest przez Gael’a Garcíe Bernal’a (Amores perros, La mala educación, Y tu mamá también) a postac jednej z sasiadek gra Charlotte Gainsbourg, (Antichrist).
Film ten to romantyczna komedia z gatunku – feel good – ktorej dodatkowym atutem sa: mieszanka jezykowa (angielski, hiszpanski, francuski); bedace chyba specyfika francuskich rezyserow - surrealistyczne maszynki do (maszynka do gaszenia swiatla – sznurek , gumka i mlotek) i hardcorowo old schoolowe animacje rodem z Misia Uszatka czy tez innego Koralgola (wata, celofan, papierowe wycinanki, zabawy na niby).
Zatem na niedzielne popoludnie tuz przed wyjsciem na wieczorny spacer.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz