poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Faktycznie wysyp

No to nam się blog tematyczny zrobił. Tak Ci się zdechlaki spodobały? Niech więc będzie...Tylko błagam, nie wrzucaj czarnych liter na szare tło, bo można ocipieć!
Tych dwóch ostatnich filmów, o których napisałeś nie znam. Zatem krótko w kwestii ,,Day of the Dead'' A.D. 2008 : Mimo zbieżności tytułów NIE JEST to remake filmu Romero z 85. Zupełnie inna fabuła, łączy je w zasadzie tylko ogólny, militarny sztafaż. I może częściowo obecność zombiaka poczciwego. U Romero był to Bub-hodowlaczek, którego poznajemy już jako zombi, tj. nie dowiadujemy się niczego o jego ludzkiej przeszłości. U Steve Minera żołnierz wegetarianin po zzombifikowaniu , nadal jest wegetarianinem. Pomysł, jak pomysł, trochę śmieszny , tyleż oryginalny, co kompletnie durny, jak niejeden wcielony oksymoron.
http://www.imdb.com/title/tt0495747/

Ale w tym gatunku wszystkie chwyty dozwolone, o czym przekonałem się przed chwilą po obejrzeniu ,,Quick and Undead',/ który napisał, wyreżyserował i wyprodukował niejaki Gerald Nott w 2006 jako swój debiut. Tam bohater ugryziony przez zombie przeżył bez szwanku, bo kiedyś przechodził wieczną ospę , a to uodparnia. Pragnę niniejszym przestrzec każdego przed tym zombie-westernem. Bezdenna chujnia, mówiąc bez zbędnej kurtuazji. Nie podpada toto pod kategorię filmów nieudanych, kalekich i żenujących, które się świetnie ogląda. Każdy ciekawszy pomysł jest tu momentalnie puszczony i zaniechany, a wszystkie ,,tak zwane międzyczasy'' przeciągnięte ile się da - nie ma to nic wspólnego z budowaniem nastroju, chyba że nastroju nudy. Wyzute z humoru, rozlazłe, niechlujne (niski budżet nie ma tu nic do rzeczy), niekonsekwentne, skopany finał. Autentycznie miałem wrażenie, jakby koleś z całego serca chciał zrobić film kompletnie do dupy, co jak każde silne pragnienie zaowocowało spełnieniem. I tyle. Uczciwa recenzja tego czegoś powinna być ekwiwalentem odstrzelenia łba i przyklepania łopatą.

Simply

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz