No to nam się blog tematyczny zrobił. Tak Ci się zdechlaki spodobały? Niech więc będzie...Tylko błagam, nie wrzucaj czarnych liter na szare tło, bo można ocipieć!
Tych dwóch ostatnich filmów, o których napisałeś nie znam. Zatem krótko w kwestii ,,Day of the Dead'' A.D. 2008 : Mimo zbieżności tytułów NIE JEST to remake filmu Romero z 85. Zupełnie inna fabuła, łączy je w zasadzie tylko ogólny, militarny sztafaż. I może częściowo obecność zombiaka poczciwego. U Romero był to Bub-hodowlaczek, którego poznajemy już jako zombi, tj. nie dowiadujemy się niczego o jego ludzkiej przeszłości. U Steve Minera żołnierz wegetarianin po zzombifikowaniu , nadal jest wegetarianinem. Pomysł, jak pomysł, trochę śmieszny , tyleż oryginalny, co kompletnie durny, jak niejeden wcielony oksymoron.
http://www.imdb.com/title/tt0495747/
Ale w tym gatunku wszystkie chwyty dozwolone, o czym przekonałem się przed chwilą po obejrzeniu ,,Quick and Undead',/ który napisał, wyreżyserował i wyprodukował niejaki Gerald Nott w 2006 jako swój debiut. Tam bohater ugryziony przez zombie przeżył bez szwanku, bo kiedyś przechodził wieczną ospę , a to uodparnia. Pragnę niniejszym przestrzec każdego przed tym zombie-westernem. Bezdenna chujnia, mówiąc bez zbędnej kurtuazji. Nie podpada toto pod kategorię filmów nieudanych, kalekich i żenujących, które się świetnie ogląda. Każdy ciekawszy pomysł jest tu momentalnie puszczony i zaniechany, a wszystkie ,,tak zwane międzyczasy'' przeciągnięte ile się da - nie ma to nic wspólnego z budowaniem nastroju, chyba że nastroju nudy. Wyzute z humoru, rozlazłe, niechlujne (niski budżet nie ma tu nic do rzeczy), niekonsekwentne, skopany finał. Autentycznie miałem wrażenie, jakby koleś z całego serca chciał zrobić film kompletnie do dupy, co jak każde silne pragnienie zaowocowało spełnieniem. I tyle. Uczciwa recenzja tego czegoś powinna być ekwiwalentem odstrzelenia łba i przyklepania łopatą.
Simply

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz