piątek, 9 kwietnia 2010

George Romero a political correctness

Kontynuujac temat...





             Najsensowniejszą postacią spośród bohaterów ,,Night of the Living Dead'' jest Murzyn. To pełen inicjatywy człowiek czynu, który robi, co może, by jakoś skonsolidować całe to rozmamłane tałatajstwo. W każdym razie, gdyby nie on, film skończyłby się po jakichś 15 minutach. W 1968 r. był to zupełny ewenement,  wysyp czarnych supermanów nastąpi dopiero za kilka lat wraz z kinem blacksploitation. Jemu jedynie uda się przeżyć noc.,by rankiem zostać zastrzelonym przez bandę rednecków, którzy wzięli go za zombie. Widz odarty zostawał z ostatniej resztki nadzieii otrzymując w zamian uczucie , jakiego doświadczył przy scenie, gdy podobny redneck walił z shotguna do Petera Fondy w finale ,,Easy Ridera''. Krótko mówiąc,  na tamten moment taka scena wymagała nie lada odwagi, otwarte pokazywanie bezinteresownej przemocy wobec czarnoskórych absolutnie nie wchodziło w grę. Pozytywni czarni bohaterowie występują też w dwóch kolejnych filmach, czyli jeszcze przed nastaniem dyktatu politycznej poprawności. 

                 Obecnie, gdy political correctness zdradza coraz częściej objawy groteskowego wynaturzenia, pan Romero postanowił jednak być correct. Co jest wymagane? Wciskanie kolorowych wszędzie, gdzie tylko ich jeszcze nie ma bez względu, czy się nadają lub pasują, a najlepiej wbrew temu. Wtedy jest dobrze. W ,,Survival of the Dead'' Murzyni w ogóle nie występują...prawie. Jest tam scena, gdy główni bohaterowie-żołnierze idą w nocy przez las i napotykają grupę uzbrojonych rednecków grzejących się przy ognisku. Oczywiście, jak to w romerowskiej tradycji,  spotkanie kończy się zmasowaną strzelaniną, ale wcześniej widzimy dość osobliwy obrazek, który jest kompletnie bez sensu. Nieopodal ogniska sterczy rząd powbijanych w ziemię palików, a na każdym tkwi odcięta głowa Murzyna - zombie. I te wszystkie głowy żyją, mrugają i poruszają żuchwami, a nie mają prawa. Wiadomo od zawsze, że tylko dekapitacja, lub strzał w głowę może zombiaka uśmiercić i jest to żelazna reguła we wszystkich zombie-movies Romero zwariował na stare lata?
               Bynajmniej, tylko zdecydował się być politycznie poprawny. W filmie czarnych nie przewidziano, a przecież być muszą, należało więc zgodnie z regułami p.p. wpierdolić ich na siłę, najlepiej między wódkę a zakąskę, Niech funkcjonują w formie żywego absurdu wbrew ustalonej konwencji gatunku, niewiarygodni, z dupy wyjęci, ale to nic! Mają być, to  niech będą. Takiego łacha z funkcjonowania political correctness w praktyce chyba jeszcze nikt nie udarł. Mr Romero, zamawiamy trzecią trylogię, chwalić Pana i przeładowywać!
Simply

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz